Wodospad Gurara to największa atrakcja przyrodnicza w pobliżu stolicy. Samochodem jedzie się to około 2 godziny. Choć my akurat trafiliśmy na korek w pobliżu skrzyżowania, gdzie trzy główne drogi łączą się w jedną i akurat tam wywróciły się dwie ciężarówki.
Miejscowa ludność błyskawicznie przeniosła handel z okolic na drogę, gdzie czekało sporo aut. Można tu na drodze kupić wszystko... od świeżych owoców - bananów, papai poprzez wodę podejrzanego pochodzenia zgrzewaną w małe woreczki do maczet, skarpetek i majtek. ;-) jest też sporo żebrzących dzieci. Nasz opiekun nie radził dawać czegokolwiek bo później nie można się opędzić od setek którzy też chcą.
Po drodze do wodospadów mija się tajemniczą górę, której miejscowi się boją do tego stopnie, że firma budująca hotel u jej podnóży nagle straciła całą ekipę, która po prostu uciekła, bo zlękła się duchów. Hotel stoi niewykończony i tez straszy :-)
Skręcając z głównej drogi trafiamy po chwili na barierę, której pilnuje banda wyrostków (przynajmniej jeden miał maczetę) ktorzy chcą za wejście 1000 naira/ osobę (podobno jeszcze niedawno myło 200) nie wiadomo na jakiej podstawie wyliczają cenę, ale nasz przewodnik stargowuje do 600 (bo jest nas 10 osób) choć my widząc to targowanie jesteśmy pewni, że zaraz nas pobiją... następni turyści (jak pytaliśmy później) płacili po 1000 (około 20 zł).
Tablica przy głównej drodze zdaje się sugerować, że to klejnot narodowy i wspierana przez rząd atrakcja turystyczna. Przy parkingu jakaś licha budka... kawałek chodnika z sypiącym się murkiem-barierką - miejsce widokowe.
I tu przyroda nie zawiodła. Widok wspaniały. Sam wodospad wygląda bardzo różnie w zależności od ilości wody (czyli od pory deszczowej lub suchej). My byliśmy w zasadzie na początku pory suchej. Już od tygodnia nie padało. Woda jeszcze zmącona spływając z pól ale jeszcze jej sporo. W czasie deszczów większości głazów nie widać, tylko wielką rzekę. W czasie suszy woda jest bardziej przezroczysta, ale jest jej dużo mniej.
Zaryzykowaliśmy kąpiel w rzece, która okazała się cieplutka, choć nurt miała bystry.
Na wysokim brzegu rzeki znajduje się wiata, gdzie w cieniu można usiąść i podziwiając wodospad zjeść kanapki, które należy przywieźć ze sobą, razem z napojami, bo kupić nic tu nie można.